Spódnice w górę!

15 sytuacji, które udowodnią Ci, że istnieje coś takiego, jak złośliwość losu

Czysty pech, złośliwość losu i rzeczy martwych, siła wyższa z wyjątkowo kąśliwym poczuciem humoru, czy niefortunne zbiegi okoliczności – jakkolwiek by tego nie nazwać, w życiu każdego z nas zdarzają się takie sytuacje, kiedy masz wrażenie, że ewidentnie coś się na ciebie uwzięło, koncertowo niwecząc ci wszystkie plany i starania.

Mnie to spotkało w zeszły piątek – źle spałam, humor miałam podły, zdążyłam pokłócić się z każdym, kto tylko był w zasięgu rażenia i gdyby tego wszystkiego było mi jeszcze mało, to jeszcze za jednym zamachem (dosłownie) udało mi się zalać herbatą telefon, iPada i komputer. No powiedzcie sami – można mieć jeszcze większego pecha?

I kiedy z manią w oczach próbowałam pozbyć się wody i resztek syropu imbirowego z moich elektronicznych pieszczochów, to zaczęły mi się przypominać też inne sytuacje, które dobitnie uświadamiają mi, że istnieje coś takiego, jak złośliwość losu.

No bo na przykład…

1. Zawsze zniszczysz akurat tę rzecz, o którą najbardziej dbasz i na której najbardziej ci zależy. Zalejesz MacCudo herbatą, stukniesz swój automobil pieszczotliwie zwany Synusiem, albo zniszczysz obłędnie drogie i piękne szpilki mając je po raz pierwszy na sobie.

 
2. Pies zawsze ma najwiecej czasu i miejsc do obwąchania, kiedy tobie najbardziej się śpieszy. Grzecznie prosisz „Sikaj Futrzaku”, a Futrzak akurat wącha kwiatki i w nosie ma, że masz być u dentysty za 10 minut.

 
3. Choćbyś miał to szczęście nie widzieć swoich sąsiadów od przeszło miesiąca, to i tak najwiecej ich spotkasz akurat wtedy, kiedy wyprowadzasz wieczorem psa w różowej puchatej piżamie w białe kropki. A kiedy człowiek wypindrzy się jak fashionistka na tydzień mody, to nawet kota sąsiadów nie uświadczy!

 
4. Kiedy ten jeden raz wejdziesz do kuchni z zamiarem zrobienia sobie kanapki, a nie tylko herbaty, czy bałaganu, jak zazwyczaj, to zapewne okaże się, że akurat skończył się chleb. Bo za każdym razem, kiedy z natury niegotujący człowiek chce coś ugotować, to od razu musi zaliczyć falstart.

 
5. Im bardziej zależy ci, żeby przy jakiejś konkretnej okazji dobrze wyglądać, tym większe prawdopodobieństwo, że właśnie wtedy nie spłukasz sobie dokładnie odżywki z włosów, wetrzesz w nie za dużo olejku, albo skleisz je dokumentnie lakierem, przez co będą wyglądały jakbyś nie myła ich od tygodni.

 
6. To samo tyczy się makijażu – im bardziej starasz się, żeby twój makeup był niczym no makeup, tym większe prawdopodobieństwo, że skończysz z tapetą, którą usunąć będzie się dało wyłącznie za pomocą dłuta i młotka.

 
7. A jeśli marzy ci się wyjść wieczorem w zamszowych butach to bądź pewna – do tego czasu zdąży rozpętać się ulewa.

 
8. Bo to dokładnie tak samo, jak z myciem okien i samochodu – ledwo skończysz, a już nad twoją głową zaczynają zbierać się ciężkie deszczowe chmury.

 
9. Zwierzęta zawsze dają największy popis wtedy, kiedy człowiekowi zależy na tym, żeby były grzeczne. To wtedy właśnie odchodzi niespodziewane psie rzucanie pawiem i kocie zabawy w żuczka gnojarza. Poza tym zwierzęta zawsze zaliczają wpadki gastryczne akurat wtedy, kiedy założysz nową pościel, albo dywan wróci z pralni.

 
10. Zawsze – podkreślam ZAWSZE – kiedy człowiek jest spóźniony i na gwałt potrzebuje miejsca do parkowania to musi zaliczyć zabawę w „Big Ben i Parlament” niczym Chevy Chase. Kilka kółek wokół parkingu to standard.

 
11. Kiedy tylko chcesz rano wziąć prysznic – kurier. Kiedy akurat nałożysz sobie na twarz maseczkę z różowej glinki, przez co wyglądasz jak ofiara poparzeń – kurier. Kiedy próbujesz się przebrać i właśnie zdjęłaś stanik – kurier. Kiedy wyszłaś z psem na szybką sikupę, chociaż do tej pory warowałaś pod drzwiami w oczekiwaniu na paczkę – KURIER. ZAWSZE.

 

12. A i tak największą mistrzynią złośliwości jest drukarka. PITy, deklaracje, umowy – za każdym razem, gdy masz coś ważnego do wydrukowania to franca odmawia posługi.

 

13. Za każdym razem, kiedy człowiek wychodzi spod prysznica i próbuje się potem przemieścić po łazience ma jak w banku, że zaraz tą czystą bosą stópką nadepnie na największą zmorę każdego kociarza – żwirek. A żwirek jest jak klocki lego rozsypane na dywanie. No zgroza, czysta zgroza i minimum piętnaście minut rzucania pełnych wyrzutu spojrzeń w stronę kota. Jakby rano to pole minowe z rozrzuconych po mieszkaniu zabawek nie było już wystarczająco wyrafinowaną formą znęcania się nad właścicielem.

 

14. Im człowiek ma dokładniej zaplanowany dzień, tym większe prawdopodobieństwo, że do tego wszystkiego wskoczy mu coś zupełnie nieoczekiwanego, co w momencie zaburzy cały misterny plan dnia. Wypad do rodziców? Przed wyjazdem obiadek, spacerek z Futrem i do zaliczenia jeszcze kilka pośrednich przystanków? Założę się, że właśnie wtedy złapiesz gumę, zgubisz kota, albo utkniesz w jakimś okropnym korku. No jakby to wracanie się do drzwi pięć razy, żeby sprawdzić, czy napewno są zamknięte, już wystarczająco cię nie opóźniło…

 

15. A kiedy masz tą jedną z niewielu okazji, żeby w wolną sobotę pospać sobie do jakiejś obrzydliwie nieprzyzwoitej godziny to okazuje się, że twoim sąsiadom właśnie zaczął przeszkadzać ten busz, który mają zamiast trawnika i przypomnieli sobie o istnieniu czegoś takiego, jak kosiarka. O siódmej rano. SIÓDMEJ! W sobotę! Litości!


Powiedzcie, że nie tylko ja mam takiego pecha…

Do napisania!

  • Inko Holiczka

    7 tak bardzo, bardzo prawdziwe… :D

  • Ala

    Z uwagi nieposiadania (jeszcze!) czworonożnego przyjaciela, te sytuacje mnie nie dotyczą.
    Ale wszelkie pozostałe już zdążyły parokrotnie pomieszać mi szyki. Najświeższa jest sytuacja z drukarką: najpierw się zacięła, potem zacinała papier, umowę koniec końców wydrukowała, ale na ZIELONO. Bo tak 😂 Także nie łam się , nie jesteś sama.
    Pozdrawiam 😚