Filmowe antydepresanty #1
Ostatnio za sprawą mojej przyjaciółki dobitnie uświadomiłam sobie swój fanatyczny stosunek do kinematografii. Spotkałyśmy się, żeby pociupać w planszówki, a w między czasie czułam się niejako w obowiązku zapewnić towarzystwu tło rozrywkowe, więc zapodałam kilka filmów. Wychodząc moja przyjaciółka rzuciła od niechcenia, że tyle filmów, ile obejrzała ze mną tego wieczora, zazwyczaj ogląda w rok. Osłupiałam, bo tyle (raptem ze 3), to ja oglądam przez weekend i to taki raczej zabiegany.