Pomysł na ten wpis śmignął mi przez synapsy, gdy pewnego razu w środku nocy – zaraz po tym, jak zwlekłam swój odwłok z kanapy i doczołgałam się do łazienki – próbowałam wydłubać sobie soczewki kontaktowe z oczu. Wadę wzroku mam teoretycznie od dzieciaka. Przez pierwsze kilka lat nawet o niej pamiętałam, bo przypominały mi o tym noszone na nosie okulary. Potem związałam swój los z soczewkami i zupełnie przestałam się faktem bycia ślepą kurą przejmować. Gdy jednak owej nocy jeździłam palcem po oku w poszukiwaniu przyklejonego do niego kawałka sylikonu, wpadło mi do głowy, że przecież z noszeniem soczewek wiąże się szereg zabawnych sytuacji, o których większość ludzi nie ma nawet pojęcia. No bo na przykład…
- … takie gmeranie sobie w oczach nagle urasta do rangi super mocy. Serio. Podobno większość ludzi ma problem z tym, żeby włożyć sobie palec do oka i go dotknąć. Ci, którzy noszą soczewki robią to na zawołanie. I do tego wzbudzają tym powszechną sensację, jakby conajmniej nagle okazało się, że potrafią unieść ponad głowę małą ciężarówkę. Wow! Dotykasz oka!
Ale czad! Więc jeśli nosicie soczewki, to już wiecie jak łatwo można zostać bohaterem imprezy. - Poza tym osoby noszące soczewki lubią myśleć o sobie jak o członkach niezwykle ekskluzywnego i tajnego klubu. No bo żeby zorientować się, że ktoś ma wadę wzroku i nosi soczewki, to trzeba wiedzieć, gdzie patrzeć i na co zwrócić uwagę, a i tak postronny, nie mający na co dzień nic do czynienia z soczewkami obserwator nie zauważy tych subtelnych, ledwo widocznych, przezroczystych obwódek wokół tęczówki. Tu trzeba się wykazać spostrzegawczością godną Sherlocka Holmesa. Ty zauważasz, noszący w aurze konspiracji potwierdza i nagle czujecie się jak para szpiegów, której udało się wzajemnie zdemaskować. Nawet nie wiecie, ile przyjaźni rozpoczyna się od słów „To co: jednodniowe, czy miesięczne?” 😉
- Wszystko pięknie ładnie, ale soczewki bywają też denerwujące. Raz na jakiś czas każdemu zdarza się tzw. „SYNDROM IRYTUJĄCEJ SOCZEWKI”. Bo oko za suche, bo paproch, koci kłak, albo jesteś pierdołą i udało ci się założyć ją na lewą stronę i nagle przez cały dzień nie dość, że nic nie widzisz, bo się franca przykleja nie tam, gdzie powinna, to jeszcze godzinami na zmianę dłubiesz i mrużysz, dłubiesz i mrużysz, żeby ją jakkolwiek poprawić, co skutkuje jedynie tym, że i tak sama w końcu wypadnie, albo musisz się jej z oka pozbyć, a ten misterny makijaż, który rano zajął ci miliony minut, nagle zamienił się w serię niezidentyfikowanych, kolorowych plam i zacieków. A podobno noszenie soczewek jest takie wygodne!
- Soczewki soczewkami, ale czasem trzeba też założyć okulary. Nie wiem, jak to wygląda u innych, ale ja zauważyłam, że w moim przypadku okulary służą tylko do jednego – do lokalizowania znajdujących się na wysokości głowy przedmiotów. Zderzam się oprawkami praktycznie ze wszystkim, a do tego kręcę głową jak te dyndające samochodowe pieski, bo nagle się okazuje, że jakiś kawałek plastiku bezczelnie zawęża mi pole widzenia. Zabawne, nie? Robi się jeszcze śmieszniej, kiedy uprę się, żeby prowadzić w okularach samochód – mówię wam, wtedy staje się legendą wszystkich okolicznych skrzyżowań…
- Soczewki są niesamowitym ułatwieniem, nawet w przypadku tak prozaicznej czynności, jaką jest krojenie cebuli. Nie żebym robiła to częściej niż raz na miliard lat (zresztą i tak nie umiem 😉), ale zawsze dziwiłam się, że ludzie tak na te cebule narzekają – no przecież mnie jakoś nad nią oczy nie łzawią! Dziwić się przestałam, gdy raz spróbowałam zrobić to, mając na nosie okulary… W tym momencie jeszcze bardziej pokochałam swoje soczewki – nie miałam świadomości, ile podłych doznań mnie dzięki nim omija…
- Co ciekawe – i chyba nie tylko ja tak mam – ale na co dzień świadomość wady wzroku jakoś mi umyka. O ile oczywiście nie założę okularów, albo nie mam syndromu irytującej soczewki, to moja potencjalnie dość znaczna ślepota wcale nie jest uciążliwa. Soczewki są dość wygodne, łatwe w obsłudze, nie muszę tak się o nie trząść, jak o oprawki, nie muszę myśleć o specjalnych okularach przeciwsłonecznych, czy goglach narciarskich, a gdybym uprawiała jakiś sport (no w tym życiu nie planuję, ale gdyby mi kiedyś przypadkiem odbiło), to okulary by mi w tym nie przeszkadzały – więc generalnie, pomimo wady wzroku, mam luz.
To co, ktoś tu nosi soczewki?
Do napisania!