Jakiś czas temu wpadłam na kilka zupełnie nowych dla mnie blogów.
Zazwyczaj w takich sytuacjach uprawiam coś, co łatwo można by porównać do jednego ze styli oglądania seriali przez pop-kulturalnych zapaleńców, czyli binge-watching, które polega na nadmiernej “konsumpcji” kolejnych odcinków. Ja na blogach lubię uprawiać binge-reading: przeglądam archiwum, kategorie, podstrony, zakładki i czytam wszystko, co wyda mi się ciekawe. Po prostu pochłaniam kolejne wpisy.
I to się może skończyć dwojako. Albo przyklejam się komputera na długie godziny, bo to, co czytam jest tak napisane, że zupełnie nie mogę się od bloga oderwać, albo w pewnym momencie się denerwuję, bo czuję, że zaraz oczy zaczną mi krwawić, a neurony obumierać. Bo to, co czytam jest tak kiepskie.
Zwłaszcza, jeśli ktoś upiera się, że to właśnie artykuły mają być głównym atutem bloga. Są strony, które obronią się, nawet jeśli pojawiające się na nich teksty pod względem literackim nie powalają – bo jeśli prowadzisz bloga modowego, gdzie publikujesz niesamowite zdjęcia tego, co zakładasz, to tak naprawdę w ich opisie możesz się ograniczyć do niepopełniania podstawowych błędów gramatycznych i ortograficznych, bo ludzie i tak nie przychodzą na twoją stronę czytać, tylko oglądać.
Zauważyłam, że blogerom – zwłaszcza tym początkującym – wydaje się, że są tacy wyjątkowi, że cały Internet tylko czeka, żeby móc zacząć ich czytać. A w rzeczywistości wystarczy pojechać na jakąkolwiek blogową konferencję, żeby zrozumieć, że oto siedzisz na sali z tysiącem osób, z którymi walczysz o dokładnie tę samą publikę. I nagle okazuje się, że wcale nie jesteś wyjątkowy, ludzi piszących blogi jest multum, a w blogosferze konkurencja jest OGROMNA. I żeby się wybić tej z blogerskiej masy, trzeba tworzyć dobre treści. Trzeba dobrze pisać.
Możecie się ze mną nie zgodzić. W końcu Internet jest dość liberalnym medium, wiele wybacza, a jego użytkowników generalnie mało obchodzi gramatyka, interpunkcja i ortografia. Nam – blogerom – na każdym kroku powtarza się, że choć Internet w głównej mierze bazuje na słowie pisanym, to ludzie wcale czytać nie chcą. Wolą oglądać – filmy i obrazki. Tak jak kiedyś telewizja prasę, tak teraz YouTube wykańcza blogi. Powoli stajemy się internetowymi dinozaurami, wymieramy. A jakby tego było jeszcze mało, to na dobicie można sobie poczytać badania dotyczące tego, czego Internauci oczekują od tekstów w sieci – ma być krótko i prosto. Samo mięcho i konkret. Z tymi naszymi metaforami, wyszukanymi porównaniami, biegłością w sarkastycznych docinkach wobec powyższego zaczynamy być nieco śmieszni – w końcu uparcie nadal oczekujemy od czytelników naszych blogów czegoś, czego nie ma znacząca większość użytkowników Internetu: cierpliwości i odrobiny wysiłku, żeby to zrozumieć.
Nie mówię, że trzeba od razu być Hemingwayem, wystarczy robić to z poszanowaniem reguł rządzących naszym językiem. Z szacunku do ludzi, którzy będą to musieli przeczytać. Bo kiedy wchodzę na bloga i widzę tam podstawowe błędy gramatyczne i stylistyczne, przez które nawet ciężko jest mi zrozumieć zdanie, które właśnie przeczytałam, to nie mam ochoty więcej na niego wracać. Co z tego, że strona mi się podoba, a autora darzę sympatią, skoro po przeczytaniu jego wypocin czuję się, jakby ktoś poszatkował mi mózg, bo przeczytany przeze mnie tekst miał tyle sensu, co te wypluwane przez internetowe translatory.
Nie jestem ekspertem. Nie jestem nawet polonistką. Ale jestem blogerem. Tworzę treści blogowe od ponad trzech lat i dlatego chcę się podzielić swoim doświadczeniem z ludźmi, którzy dopiero zaczynają i być może nie do końca sobie radzą z pisaniem. Bo chciałabym, żeby Internet był fajnym, ciekawym miejscem, gdzie wrażliwe językowo jednostki nie będą co chwila dostawać ataków apopleksji przez to, co właśnie przeczytały.
Do napisania!
Daria
Przeżywam ostatnio okres wzmożonej fascynacji Intagramem. Różny stosunek do portali…
Budząc się w Sorrento, pierwszą rzeczą, jaką widziałam był Wezuwiusz.…
Moi mili, czas na SZORTY! Oto przed Wami kolejna porcja…
Fajnie, że tu jesteś :) Ale zanim przejdziesz dalej, musisz wiedzieć, że ten blog korzysta z tzw. ciasteczek
Facebook
Loading...