Spódnice w górę!

Jak pisać, żeby dało się to czytać

Jakiś czas temu wpadłam na kilka zupełnie nowych dla mnie blogów.

Zazwyczaj w takich sytuacjach uprawiam coś, co łatwo można by porównać do jednego ze styli oglądania seriali przez pop-kulturalnych zapaleńców, czyli binge-watching, które polega na nadmiernej “konsumpcji” kolejnych odcinków. Ja na blogach lubię uprawiać binge-reading: przeglądam archiwum, kategorie, podstrony, zakładki i czytam wszystko, co wyda mi się ciekawe. Po prostu pochłaniam kolejne wpisy.

I to się może skończyć dwojako. Albo przyklejam się komputera na długie godziny, bo to, co czytam jest tak napisane, że zupełnie nie mogę się od bloga oderwać, albo w pewnym momencie się denerwuję, bo czuję, że zaraz oczy zaczną mi krwawić, a neurony obumierać. Bo to, co czytam jest tak kiepskie.

Ustalmy sobie jedno – jeśli chce się pisać bloga, to trzeba UMIEĆ pisać, albo przynajmniej robić to poprawnie.

Zwłaszcza, jeśli ktoś upiera się, że to właśnie artykuły mają być głównym atutem bloga. Są strony, które obronią się, nawet jeśli pojawiające się na nich teksty pod względem literackim nie powalają – bo jeśli prowadzisz bloga modowego, gdzie publikujesz niesamowite zdjęcia tego, co zakładasz, to tak naprawdę w ich opisie możesz się ograniczyć do niepopełniania podstawowych błędów gramatycznych i ortograficznych, bo ludzie i tak nie przychodzą na twoją stronę czytać, tylko oglądać.

Ale skoro założyłeś bloga z bardziej pisarskich pobudek i wypluwasz już z siebie ten tekst na 600 słów, to przynajmniej napisz go tak, żeby dało się to czytać.

Zauważyłam, że blogerom – zwłaszcza tym początkującym – wydaje się, że są tacy wyjątkowi, że cały Internet tylko czeka, żeby móc zacząć ich czytać. A w rzeczywistości wystarczy pojechać na jakąkolwiek blogową konferencję, żeby zrozumieć, że oto siedzisz na sali z tysiącem osób, z którymi walczysz o dokładnie tę samą publikę. I nagle okazuje się, że wcale nie jesteś wyjątkowy, ludzi piszących blogi jest multum, a w blogosferze konkurencja jest OGROMNA. I żeby się wybić tej z blogerskiej masy, trzeba tworzyć dobre treści. Trzeba dobrze pisać. 

Możecie się ze mną nie zgodzić. W końcu Internet jest dość liberalnym medium, wiele wybacza, a jego użytkowników generalnie mało obchodzi gramatyka, interpunkcja i ortografia. Nam – blogerom – na każdym kroku powtarza się, że choć Internet w głównej mierze bazuje na słowie pisanym, to ludzie wcale czytać nie chcą. Wolą oglądać – filmy i obrazki. Tak jak kiedyś telewizja prasę, tak teraz YouTube wykańcza blogi. Powoli stajemy się internetowymi dinozaurami, wymieramy. A jakby tego było jeszcze mało, to na dobicie można sobie poczytać badania dotyczące tego, czego Internauci oczekują od tekstów w sieci – ma być krótko i prosto. Samo mięcho i konkret. Z tymi naszymi metaforami, wyszukanymi porównaniami, biegłością w sarkastycznych docinkach wobec powyższego zaczynamy być nieco śmieszni – w końcu uparcie nadal oczekujemy od czytelników naszych blogów czegoś, czego nie ma znacząca większość użytkowników Internetu: cierpliwości i odrobiny wysiłku, żeby to zrozumieć. 

Ja nadal jednak będę się upierać przy swoim: jeśli chce się mieć bloga, to trzeba umieć pisać.

Nie mówię, że trzeba od razu być Hemingwayem, wystarczy robić to z poszanowaniem reguł rządzących naszym językiem. Z szacunku do ludzi, którzy będą to musieli przeczytać. Bo kiedy wchodzę na bloga i widzę tam podstawowe błędy gramatyczne i stylistyczne, przez które nawet ciężko jest mi zrozumieć zdanie, które właśnie przeczytałam, to nie mam ochoty więcej na niego wracać. Co z tego, że strona mi się podoba, a autora darzę sympatią, skoro po przeczytaniu jego wypocin czuję się, jakby ktoś poszatkował mi mózg, bo przeczytany przeze mnie tekst miał tyle sensu, co te wypluwane przez internetowe translatory.

Nie jestem ekspertem. Nie jestem nawet polonistką. Ale jestem blogerem. Tworzę treści blogowe od ponad trzech lat i dlatego chcę się podzielić swoim doświadczeniem z ludźmi, którzy dopiero zaczynają i być może nie do końca sobie radzą z pisaniem. Bo chciałabym, żeby Internet był fajnym, ciekawym miejscem, gdzie wrażliwe językowo jednostki nie będą co chwila dostawać ataków apopleksji przez to, co właśnie przeczytały.

Dla osób, które chcą zacząć prowadzić bloga, ale nie radzą sobie z pisaniem mam 5 zupełnie podstawowych wskazówek, które pozwolą robić to lepiej:

  1. Przede wszystkim – pisz prosto. Konstruuj krótkie, sensowne zdania, używaj prostego języka. Staraj się w jak najprostszy sposób napisać to, co chcesz przekazać. Nie uatrakcyjniaj na siłę tego, co piszesz, używając wyszukanych słów, bo to niejednokrotnie z miejsca czyni tekst mało zrozumiałym i nieprzyjemnym w odbiorze. Ja sama na początku pisałam w ten sposób, bo miałam wielkie parcie na to, żeby sprawiać wrażenie bardzo elokwentnej. Kiedy teraz czytam te teksty, wydają mi się sztuczne. Dlatego uważam, że warto zacząć od nauczenia się prostego, konkretnego wypowiadania się. Kiedy już to opanujemy, wtedy przyjdzie czas na to, żeby zacząć przeplatać te proste wypowiedzi bardziej wyszukanymi wyrażeniami.
  2. Bardzo mnie irytuje, kiedy ludzie nie potrafią używać znaków interpunkcyjnych albo zupełnie je bagatelizują. A wbrew pozorom interpunkcja w tekście jest bardzo ważna – umiejętnie zastosowana doskonale buduje dynamikę. Przecinki pomagają nam wprowadzać efektowne pauzy w odpowiednich momentach, wtrącenia robione za pomocą myślników pozwalają sprytnie dodawać do tekstu dodatkowe elementy, które ubarwiają całą historię, a umieszczenie jakiegoś fragmentu w cudzysłowie może nadać mu całkiem ironicznego wyrazu. Więc nie rezygnuj ze znaków interpunkcyjnych – dzięki nim to, co piszesz jest bardziej interesujące.
  3. Wiecie co jest bardzo smutne? To, że ludzie zupełnie nie doceniają już słowników. A one – mimo że zapewne każdy ma w swoim edytorze tekstu opcję autokorekty i nie widzi potrzeby korzystania jeszcze dodatkowo z tych tradycyjnych słowników – bardzo przydają się przy tworzeniu tekstów. Moim ulubionym jest słownik synonimów. Ja po prostu nienawidzę powtórzeń w tekstach. Czasem można taki błąd przeoczyć i to jest zupełnie normalne, ale jeśli ktoś z premedytacją pisząc o blogach w każdym kolejnym zdaniu ciągle pisze “blog” to gwarantuje mu, że czeka na niego najmroczniejszy z kręgów piekielnych, gdzie będą go za karę biczować wściekli poloniści. Dbaj o tekst, który piszesz, używaj wyrażeń synonimicznych – dzięki temu będziesz pisać ciekawiej. I błagam: korzystaj czasem z bardziej wyrafinowanych przymiotników niż “super” i “fajnie”.
  4. Jeżeli już coś napiszesz, to pozwól tekstowi poleżeć i wróć do niego po paru godzinach, czy nawet dniach. Przeczytaj jeszcze raz, wyłap ewentualne błędy, popraw. Odrobina cierpliwości i skupienia przed publikacją zawsze się opłaca. Jeśli sam sobie nie radzisz z wyłapywaniem i poprawianiem błędów, to może warto znaleźć osobę, która będzie dla ciebie robiła korektę.
  5. Ostatnia i najbanalniejsza z rad: dużo czytaj. Książek, dobrych artykułów w gazetach. To najlepsza forma nauki – uczyć się od lepszych. Czytaj świadomie i staraj się w trakcie analizować warsztat danego autora.

Mogę też polecić wam kilka książek, które dobrze tłumaczą, jak powinno się pisać w Internecie:

  1. Magia słów. Joanna Wrycza-Bekier
  2. Fast text. Jak pisać krótkie teksty, które błyskawicznie przyciągną uwagę.  Joanna Wrycza-Bekier
  3. Warto przeczytać też “Webwriting. Profesjonalne tworzenie tekstów dla Internetu” tej samej autorki, który możecie znaleźć w sieci w formie e-booka.

Do napisania!

JEŚLI SPODOBAŁ CI SIĘ TEN POST, TO POPCHNIJ GO DALEJ W INTERNET I UDOSTĘPNIJ

 👇🏻

SPÓDNICOWY NEWSLETTER

Zapisz się, żeby nie przegapić niczego, co pojawia się na Spódnicach!

     
Loading...