Spódnice w górę!

Co oglądać w Halloween, jeśli nie lubi się horrorów?

Uwielbiam Halloween.

Więcej – mam na punkcie tej okazji regularnego bzika, dorównującego niemal temu, co odstawiam w grudniu przed świętami. No lubię – z dyni robić zupy, ciasta i lampiony, rozwieszać po domu upiorne dekoracje, pajęczyny, nietoperze i te sprawy, robić dla znajomych klimatyczne imprezy z przebierankami (chociaż słowo “impreza” jest w naszym przypadku lekkim nadużyciem, bo to raczej spend z gatunku “przebierzmy się i pooglądajmy razem seriale albo pociupmy w planszówki”, tacy jesteśmy z przyjaciółmi turbo rozrywkowi).

Lubię Halloween, bo w tym dniu kumuluje się cała moja sympatia, jaką żywię do października. To taki piękny, przyjemny miesiąc, kiedy jesień pokazuje swoją bardziej ludzką twarz i cieszy, zamiast spychać na samo dno sezonowego doła. Lubię, kiedy zaczyna robić się chłodniej, kiedy mogę wyciągnąć z szafy swetry, zawinąć się w koc, zrobić sobie jakąś fikuśną, zwymyślaną herbatę i porobić na drutach. Taka jesienna idylla.

Halloween uwielbiam, ale niekoniecznie lubię się bać.

Tak paradoksalnie. Bo przecież strach, dreszcz grozy i horrory to pierwsze skojarzenia z hasłem “Halloween”.

Mnie horrory zupełnie nie bawią, oglądam je zazwyczaj z palcami wetkniętymi głęboko w uszy i mocno zaciśniętymi powiekami. Jest to poniekąd swego rodzaju mechanizm obronny, bo wiecie – ja mam psa, ja z nim po zmroku muszę na pole wychodzić, a strachliwa jestem i wyobraźnia mi czasem zbyt intensywnie pracuje, więc po cholerę ją jeszcze dodatkowo dokarmiać.

Ale Halloween to nie tylko horrory – można sobie w tę noc urządzić maraton filmowy i wcale się nie bać, a oglądnąć coś adekwatnego do tej okazji. Trzeba po prostu wiedzieć, co wybrać.

To co można obejrzeć w Halloween, jeśli nie lubi się horrorów?

Po pierwsze można skusić się na opcje, które są klimatyczne, ale przy tym bardzo przyjemne i zupełnie wyprane z wszelkiej grozy – bajki.

Idealną opcją na Halloween jest maraton z “Hotelem Transylwania”, czyli bajką o potworach, które które od lat ukrywają się przed ludźmi w wielkim niedostępnym zamczysku, aż pewnego dnia próg ich bezpiecznego hotelu przekracza człowiek i burzy im zupełnie te idyllę. To jedna z moich ulubionych bajek, bawi mnie niezależnie od tego, który raz ją już oglądam.

Polecam Wam też gorąco bajkę “Coco”, której fabuła kręci się wokół meksykańskiej tradycji świętowania Dia De Los Muertos.

Nie chcę za bardzo zdradzać Wam, o czym jest ta historia, ale bardzo podoba mi się w tej bajce koncepcja tego, że po śmierci trafiamy do ogromnej nekropolii – z naszymi bliskimi, z naszymi zwierzętami – gdzie możemy zajmować się wszystkim tym, co w życiu sprawiało nam największą frajdę i skąd raz w roku, w wigilię Wszystkich Świętych, możemy wyruszyć na spotkanie z naszymi żyjącymi krewnymi. Tak bym sobie chciała wyobrażać życie po śmierci.

Bardzo zazdroszczę Meksykanom Dia De Los Muertos. Tej radości, tej zabawy, niezwykle silnych więzi rodzinnych, tego jak są z nią zżyci, i całej tej afirmacji życia – doczesnego i pozagrobowego. Chciałabym kiedyś pojechać do Meksyku i wziąć w tym udział, bo piękne są te tradycje i tak zupełnie inne od naszych, to musi być niesamowite przeżycie.

[Coco możecie obejrzeć na HBO GO, a obie części Hotelu Transylwania na Netflixie]

Po drugie – jeśli chodzi o Halloween, to na Tima Burtona i jego mroczne komedie zawsze można liczyć.

Na początek zostaniemy jeszcze na moment w zaświatach – widzieliście kiedyś “Sok z żuka”?

To dość stary film, ale cudny, śmieszny i w gwiazdorskiej obsadzie – gra w nim między innymi Winona Ryder, Michael Keaton i Catherine O’Hara. Film opowiada o parze duchów, do domu których wprowadzają się nowi właściciele, a oni – chcą się pozbyć ludzkich intruzów – wzywają z zaświatów ekscentrycznego bioegzorcystę Beetlejuice’a.

Ten film zaraził mnie absolutną miłością do piosenek Harry’ego Belafonte i muzyki calypso.

Drugim filmem Tima Burtona, który będzie idealny na Halloween są “Mroczne cienie”, czyli historia o Barnabasie Collinsie, na którego uwzięła się pewna bardzo mściwa wiedźma – odrzucona najpierw wykończyła jego narzeczoną, potem jego samego zamieniła w wampira i nakłoniła mieszkańców miasteczka, żeby pochowali go żywcem, a na koniec doprowadziła do bankructwa jego rodzinną firmę. 200 lat po tych wydarzeniach Barnabasowi udaje się powstać z grobu i trafia w sam środek szalonych lat ’70, których zupełnie nie rozumie.

[Mroczne cienie – Netflix]

Jeśli chodzi o pozycje klimatyczne, acz delikatne, to co powiecie na wieczór w towarzystwie “Pogromców duchów”? Wszystkie trzy części ubóstwiam równie mocno, choć z innych powodów. Pierwsze dwie za postać Petera Venkmana, graną przez Billa Murray’a, a trzecią za girlpower i Chrisa Hemsworth’a, asystenta Kevina.

Maraton z “Pogromcami” to świetna opcja na Halloween.

[Dwie pierwsze części “Pogromców” zobaczycie na HBO GO, ostatnią na Netflixie]

Było lekko, było przyjemnie, to teraz przechodzimy do filmów, od których można dostać gęsiej skórki.

Czas na najbardziej hardcore’ową pozycję w tym zestawieniu – czyli na “Upiorną pannę młodą”, odcinek specjalny Sherlocka Holmesa. Wyobraźcie sobie ten klimat: wiktoriańska Anglia, tajne stowarzyszenia i powstające z grobu straszydła – brzmi zachęcająco, c’nie?

Ostatnim filmem, który chcę Wam tu dzisiaj polecić jest “Crimson Peak. Wzgórze krwi”, w reżyserii Guillermo del Toro i z Tomem Hiddleston’em i Mią Wasikowską w rolach głównych.

Fabuła jest mniej więcej taka, że młoda pisarka, Amerykanka, poznaje uroczego barona, którego poślubia i z którym wyrusza do Anglii, żeby zamieszkać w jego rodzinnej posiadłości. Nie wie tylko, że jej małżonek i jego dość upiorna siostra mają wobec niej dość niecne plany.

Film jest piękny, bo ma niesamowitą estetykę, jest mroczny, momentami przerażający i trzymający w napięciu – idealny na halloweenową noc.

[Oba te filmy znajdziecie na Netflixie]

A teraz seriale! Przecież na stworzonej przeze mnie liście nie mogłoby ich zabraknąć.

W Halloween warto zakręcić się wokół “Serii Niefortunnych Zdarzeń” i kolejnego hitu Netflixa, czyli “Stranger Things”. Opcja pierwsza jest idealna dla trzęsiportków, którzy tak jak ja wieczorami boją się własnego cienia, drugą ubóstwiać będą miłośnicy fantastyki.

Moim ostatnim odkryciem na Netflixie jest serial, który nazywa się “Chilling Adventures of Sabrina”.

Opowiada o Sabrinie, która jest nastolatką – pół wiedźmą i pół śmiertelną – i która musi podjąć decyzję, do którego z tych światów chce należeć.

Ten serial kupił mnie konwencją. Czytaliście kiedyś o Salem, procesach czarownic i o tym, o co były oskarżane? Tutaj one dokładnie takie są – są sługami diabła, należą do Kościoła Nocy i rzucają paskudne klątwy. Ich świat w tym serialu jest tak kompleksowo skonstruowany, tak bogaty, mroczny i fascynujący, że nie potrafiłam się zupełnie od niego oderwać. Tylko cudem udało mi się opamiętać i zostawić sobie kilka odcinków na Halloween.

Obejrzyjcie Sabrinę, Sabrina jest obłędna – polecam!


Ode mnie to na dzisiaj tyle, ale jestem bardzo ciekawa, jak Wy lubicie spędzać Halloween 🎃👻🦇

Do napisania!

SPÓDNICOWY NEWSLETTER

Zapisz się, żeby nie przegapić niczego, co pojawia się na Spódnicach!

     
Loading...