Jak zapewne zauważyliście, mój Instagram i Facebook’a opanowały w ostatnim czasie motki, długaśne szaliki i ogromne swetrzycha.
To wszystko dlatego, że niesłychanie wkręciłam się w robienie na drutach.
I choć teraz jestem rozentuzjazmowanym neofitą zupełnie uzależnionym od swojego hobby, to moje początki z drutami nie były za łatwe.
Zaczęłam się uczyć już jako podlotek z podstawówki, od mamy.
Lubiłam patrzeć, jak mama robiła na drutach, lubiłam słuchać jej opowieści o tym, co potrafiła na nich wyczarować i jak kombinowała, żeby fajnie się ubrać, kiedy dorastała – no wiecie, uroki PRLu. I tak mi mama w tych historiach imponowała swoją zaradnością, że wdrukowałam sobie robienie na drutach w system wartości jako umiejętność podstawową i nie wyobrażałam sobie, że miałabym się tego nie nauczyć.
Jednak na początku zamiast robić na drutach, raczej się z nimi szarpałam. Nie szło mi, wściekałam się, potem sfrustrowana rzucałam tym w kąt. Musiałam nieco podrosnąć, stać się cierpliwsza, żeby znowu spróbować powalczyć z tymi nieszczęsnymi prawymi i lewymi oczkami.
I choć w pewnym momencie w końcu załapałam, to i tak moje robienie na drutach głównie polegało albo na rujnowaniu robótek mojej mamy, albo porzucaniu własnych, z różnych powodów – a to mi włóczka nie pasowała, a to coś zepsułam i musiałam biec do mamy, żeby naprawiła, a to efekt mnie rozczarowywał. I znowu, w kąt.
Sytuacja zmieniła się tej jesieni.
Przez przypadek trafiłam na Instagramie na konto We Are Knitters i oszalałam z radości – wreszcie odkryłam grubaśne, drewniane druty, o których marzyłam od lat i równie grubiutką wełnę, której wcześniej na darmo szukałam po okolicznych pasmanteriach.
I to był ten bakcyl, którego wcześniej mi brakowało, żeby na dobre wkręcić się w robienie na drutach. Nagle wszystko zaczęło mnie w tym ekscytować – materiał, proces, przyszły efekt. Byłam kupiona.
Za co lubię druty?
Przede wszystkim za kreatywność.
Od dzieciaka przechodziłam przez różne fazy: szyłam ubranka dla lalek, malowałam farbami olejnymi, grałam na pianinie, rysowałam, pisałam opowiadania. Potem założyłam bloga, a ostatnio wkręciłam się w robienie zdjęć. Lejtmotywem wszystkich tych akcji było jedno – potrzeba wyżyć się kreatywnie. Teraz zapewniają mi to też druty.
I nie dość, że mogę się zaangażować w coś kreatywnego, to dodatkowo mam teraz w szafie ubrania, które są z dobrej jakości wełny, które cudnie grzeją, które są nietuzinkowe i które mają dokładnie taki fason, jak sobie wymarzyłam. I to jest po prostu fenomenalna sprawa.
Bosko jest też zrobić coś od początku do końca samemu, własnymi rękami, udowodnić sobie, że się potrafi – to daje niesamowitą satysfakcję. Człowiek puchnie z dumy i samozadowolenia. I od razu lojalnie uprzedzam, że można się od tego uczucia uzależnić.
Nie tylko mnie te druty niesamowicie cieszą, ale niesamowicie mnie też relaksują – chyba nic mnie tak skutecznie jak one nie uspokaja. Nie ma takiego stresu, którego nie złagodziłoby przerobienie kilku rzędów. Poza tym druty i długie, zimowe wieczory składają mi się w głowie w bardzo przyjemną całość. Lubię uwijać sobie kokon z koca, robić herbatę i z robótką w rękach oglądać dobry serial (na to jest nawet specjalny hashtag – #knitflix !). Dla mnie to idylla, po prostu.
I tak sobie teraz myślę, że w ten sposób chętnie przezimuję do wiosny, obdarowując w międzyczasie połowę rodziny szalikami i swetrami.
Jak zacząć robić na drutach?
W drutach najfajniejsze jest to, że choć z pozoru robienie na nich może wydawać się szalenie trudne, to prawda jest taka, że wcale nie wymagają jakiś wyjątkowych umiejętności i jest kilka kwestii, które pomogą zacząć początkującym:
- Podstawowa sprawa: żeby nauczyć się robić na drutach wystarczy ćwiczyć. Ćwiczyć poszczególne techniki aż się dojdzie w nich do wprawy. Nie trzeba mieć do tego talentu, wystarczy odrobina cierpliwości i staranności przy przerabianiu kolejnych oczek. To naprawdę fajne, proste hobby, którego łatwo można się nauczyć.
- Na początek trzeba opanować podstawy: nabieranie oczek, przerabianie oczek prawych (te są łatwiejsze), lewych (te są nieco bardziej skomplikowane) i zamykanie oczek. Potem można dodać do tego ścieg pończoszniczy i francuski, te są bardzo prościutkie i idealne na początek zabawy z drutami. W sieci jest cała masa tutoriali – można szukać ich na YT, choć ja polecam Wam stronę WAK, mają fajnie zrobioną zakładkę z instruktażami.
- Polecam też zacząć przygodę z drutami od grubych drutów (10-15 mm średnicy) i od grubej wełny. Taki zestaw ułatwia naukę i pozwala się nie zniechęcić, bo oczka przerabia się łatwo, a robótki przybywa w ekspresowym tempie i szybko widać efekty.
- Już o tym pisałam, ale powtórzę – wybierajcie wełnę, druty i projekt, który Was kręci, który się Wam podoba, który chcecie nosić, bo dzięki temu będziecie mieć większą motywację do tego, żeby skończyć.
Z kwestii technicznych: w wełnę i druty zazwyczaj zaopatruję się u We Are Knitters albo u Wool And The Gang. Polecam Wam konta na Instagramie obu tych firm – są piękne i inspirujące, a poza tym możecie się z nich dowiedzieć wszystkiego o aktualnych promocjach na asortyment obu tych sklepów.
Czy Wy wiecie, że właśnie mieliście do czynienia ze zdarzeniem bez precedensu? W ciągu jednego tygodnia na blogu pojawiły się trzy posty! To mi się jeszcze nigdy nie zdarzyło 😅 Stałam się blogerką produktywnie nachalną.
Mam nadzieję, że ten post się Wam przyda i sprowokuje niektórych do zaczęcia zabawy z drutami – jeśli będziecie mieć jakieś wątpliwości, albo będziecie chcieli pochwalić się tym, co wydziergaliście, piszcie śmiało, czekam na Wasze wiadomości. 😊
Po nowym roku będę mieć dla Was małą niespodziankę – spodobało mi się kręcenie filmów na IGTV i mam zamiar nakręcić serię krótkich, prostych poradników dla początkujących, które pomogą nauczyć się robienia na drutach od podstaw. Jeśli jesteście zainteresowani zaglądajcie na mój Instagram, tam będę informować o wszystkim na bieżąco.
Do napisania!