Spódnice w górę!

Ulubieńcy kosmetyczni #grudzień

Grudzień jak i cały zeszły rok odszedł już w zapomnienie, mnie jednak w związku z nim pozostała jeszcze jedna powinność do odhaczenia, a mianowicie grudniowi ulubieńcy kosmetyczni, czyli wszystko to, czego w minionym miesiącu używałam z niekłamaną przyjemnością. Zaczynamy!


PIELĘGNACJA


Na pierwszy ogień idzie płyn micelarny Mixa przeciw przesuszeniu, dedykowany cerom suchym i bardzo suchym. Z płynami micelarnym w moim przypadku jest tak, że większość z nich moją skórę wysusza i pozostawia ją nieprzyjemnie ściągniętą, dlatego też tak bardzo do gustu przypadł mi owy delikwent od Mixy, który ze zmywaniem makijażu radzi sobie świetnie, bo nawet co bardziej wodoodporne sztuki tuszu do rzęs, czy żelowego eyelinera mu nie straszne (a nie podrażnia przy tym oczu), a ponad to po demakijażu pozostawia cerę przyjemnie nawilżoną i dobrze oczyszczoną. Posługując się wizażową terminologią spokojnie mogłabym zaliczyć ten płyn micelarny do moich osobistych KWC (kosmetyków wszech czasów), bo odkąd go kupiłam nie chce nawet myśleć o używaniu jakiegokolwiek innego produktu do zmywania makijażu.

SONY DSC

Kolejnym grudniowym ulubieńcem jest bez wątpienia intensywne serum rewitalizujące BIOLIQ.  Produkt ten dedykowany jest cerom po 25 roku życia, ma bowiem za zadanie modelować owal twarzy oraz poprawiać jędrność i elastyczność skóry. Czy faktycznie sprawdza się w tej materii nie jestem w stanie stwierdzić, nie doczekałam się jeszcze jakichkolwiek oznak starzenia się skóry (za co wdzięczna jestem genom Rodzicielki niewspółmiernie), jednak ja doceniłam to serum przede wszystkim za jego właściwości odżywcze i nawilżające, bo w tym przypadku sprawdza się FENOMENALNIE. Konsystencja tego serum jest bardzo lekka, wchłania się natychmiast po nałożeniu go na skórę (idealnie sprawdza się również stosowane pod makijaż) i biorąc pod uwagę te jego właściwości nigdy nie spodziewałabym się, że może tak świetnie nawilżać. To pierwszy taki produkt, którego miałam okazję używać, a na którym mogłabym aż tak polegać. Nakładając go na twarz mam pewność, że obudzę się rano z cerą nawilżoną, miękką, wypoczętą i niesamowicie świeżo i zdrowo wyglądającą, a o co w przypadku skóry tłustej raczej trudno, bo zazwyczaj jej koloryt oscyluje wokół szaro – ziemistych odcieni. Cud, miód jednym słowem, zwłaszcza że za 30 ml tego specyfiku trzeba zapłacić jedynie 30 złotych.

Do tej pory z firmy BIOLIQ miałam okazję używać jedynie preparatu punktowego na niedoskonałości i również byłam z niego niesamowicie zadowolona, bo jako jedyny spośród znanych mi specyfików o podobnym działaniu nie wysusza tragicznie całej skóry wokół delikwenta, którego nim atakowałam, a wszelkie zmiany bardzo szybko się wchłaniały. Jak nic muszę się bliżej przyjrzeć produktom tej marki, bo nie przestają mnie one pozytywnie zaskakiwać.

SONY DSC

A teraz przyszedł czas na popianie w zachwycie nad specyfikiem do zadań specjalnych, czyli dostępnym w aptekach kremem mocznikowym PILARIX.  W związku z dość sporą zawartością mocznika w składzie (aż 20 %), krem ten ma przede wszystkim skórę nawilżać, eliminować jej szorstkość i nadmierne rogowacenie naskórka oraz przyśpieszać regeneracje. W składzie znajdziemy również kwas salicylowy, dzięki czemu krem ten ma też właściwości dezynfekcyjne i doskonale nadaje się do stosowania na skórę bezpośrednio po depilacji, bo nie dość, że ją odkaża, nawilża i koi, to jeszcze przeciwdziała wrastaniu włosów, co potrafi być niesamowicie upierdliwe.  Mnie w minionym miesiącu krem ten pomógł uporać się z podrażnieniem, które pojawiło się na skórze po stosowaniu depilatora, a czego moja skóra nie znosi, reagując wysypką, nadmiernym rogowaceniem okołomieszkowym i wcześniej już wspomnianym problemem z wrastającymi włoskami. Używam go dwa razy dziennie, dzięki czemu problem ten mam pod kontrolą i nie wyobrażam sobie codziennej pielęgnacji bez tego specyfiku.

PILARIX sprawdzi się nie tylko w przypadku skóry podrażnionej depilacją, ale również wszędzie tam, gdzie mamy problem z nadmierną suchością i rogowaceniem: jest idealny do stosowania zimą na dłonie i stopy (z tym, że w przypadku dłoni trzeba uważać, bo dzięki zawartości kwasu salicylowego działa również złuszczająco, przez co po paru dniach stosowania skóra zaczyna się łuszczyć i dość nieestetycznie wyglądać – ja raz miałam szczęście doczekać się tego momentu akurat w dzień ustnego egzaminu, co nijak nie dodało mi animuszu przed spotkaniem oko w oko z panią profesor od psychologii zdrowia ;) ), sprawdzi się również w przypadku suchej skóry kolan, łokci i pięt, jak również w przypadku rogowacenia okołomieszkowego (z tym, że wówczas trzeba go kilkukrotnie w ciągu dnia na skórę aplikować, żeby przyniósł oczekiwane rezultaty).

SONY DSC

Nie wyobrażam sobie pielęgnacji ust zimą bez balsamu Rêve de Miel NUXE. Specyfik ten jest dość gęstą i toporną pastą, która pod wpływem ciepła zmienia swoją konsystencję i nieco się rozpuszcza (wszystko to przez obecny w balsamie miód), co ułatwia aplikację. Jeśli borykacie się zimą ze spierzchniętymi wargami i suchymi skórkami, to koniecznie musicie zaopatrzyć się w ten produkt, który nawet bardzo zmatraszone i wysuszone usta w ciągu jednej nocy jest w stanie doprowadzić do stanu wzorcowo idealnego. Jedyną jego wadą jest to, że jest dość gęsty i sam w sobie nie wygląda za dobrze na ustach, bo mimo wszystko dość się na nich odznacza, więc nie za bardzo nadaje się noszenia na co dzień, ale za to w warunkach domowych, a szczególnie na noc sprawdzi się fenomenalnie. Niech was nie odstręcza cena – kosztuje on bowiem mniej więcej 45 złotych, w zależności od apteki cena może się nieco różnić –  bo balsam jest bardzo wydajny, ja swój mam już od roku, używam regularnie, a nawet jeszcze nie dobrnęłam do połowy słoiczka, więc biorąc pod uwagę przełożenie jakości i wydajności do ceny, zakup ten jest jak najbardziej opłacalny.

SONY DSC


KOLORÓWKA


Z kolorówką jestem ostatnimi czasy na bakier, bo z niekłamaną wręcz przyjemnością celebruję każdą chwilę, kiedy to sytuacja nie zmusza mnie do nakładania na twarz tapety. Jednak w minionym miesiącu przeżyłam po raz kolejny okres wzmożonej fascynacji produktem, który mam już od dłuższego czasu, a który w ostatnim czasie na rzecz cieni do brwi z Golden Rose odstawiłam. Mowa oczywiście o kultowym już Aqua Brow z MUFE. Zupełnie nie dziwi mnie jego popularność na YT, ponieważ bardziej uniwersalnego i długotrwałego produktu do brwi nie znam. Owszem, trzeba się z nim trochę pobawić, a zanim nie nabierze się wprawy można nim sobie zrobić niemałe kuku, ale produkt ten daje możliwość dorysowywania na brwiach pojedynczych włosków, przez co cały makijaż wygląda niesamowicie naturalnie. Jeżeli natomiast ktoś jest raczej zwolennikiem mocnego, ostrego podkreślania brwi, to również dzięki Aqua Brow będzie mógł zamierzony efekt osiągnąć. Możliwości zabawy przy tym produkcie są niezliczone, a dodatkowo gwarantuje, że utrzyma się w stanie nienaruszonym aż do momentu, w którym nie postanowicie go ze swojej twarzy zmyć. Lepszego produktu do podkreślania brwi nie znam i choć psioczę na niego co rano, bo potrzebuję kilku chwil na zrobienie sobie nim brwi, a zazwyczaj chwile te są cenne, gdyż jestem w niedoczasie i śpieszę się sakramencko, to nie zamieniłabym go na nic innego. Cena do najprzystępniejszych nie należy, ale za kwotę 110 złotych otrzymujemy tubkę o pojemności 7 ml (czyli dość spore opakowanie), a biorąc pod uwagę, że do wykonania nim makijażu brwi potrzebujemy go naprawdę odrobinę, produkt ten jest szalenie wydajny.

SONY DSC


Do napisania!

podpis 2

Jeśli lubicie czytać Spódnice, to możecie dać temu wyraz klikając „Lubię to!” na Spódnicowej twarzoksiążce ;)

Ach, nie zapomnijcie jeszcze zaglądać do Spódnicowego Insta Raju

cropped-Sg.jpg

 

SPÓDNICOWY NEWSLETTER

Zapisz się, żeby nie przegapić niczego, co pojawia się na Spódnicach!

     
Loading...