Spódnice w górę!

Wytrzymałość energetyczna noworodka, ogłoszenia matrymonialne i kocie szafiarki – SZORTY #7

Szorty, szorciki, szorciunie!

Jak się okazuje – jestem niezwykle płodna słowotwórczo, jeśli chodzi o krótkie facebookowe wstawki, które jedynie co, to dają Wam okazję do ponabijania się ze mnie. A skoro i Wy i ja je lubimy, to czemu by nie opublikować ich po raz kolejny, tyle tylko że na blogu, co byśmy wszyscy mogli śmiać się z nich nieco dłużej, niż pozwala na to wściekły algorytm Zuckerberga.

Więc oto ona – kolejna porcja statusów, z których tak się śmiejecie na moim Facebooku:


Mam dzisiaj paskudny humor. Tak paskudny, że chyba tylko paczka czipsów będzie w stanie zrobić ze mnie dobrego człowieka.


W weekend poszłam do klubu. Bo mam dwadzieścia parę lat, YOLO i ogólnie czemu nie.

O 21:03 do klubu weszłam.
O 21:05 zamówiłam sobie drinka.
O 21:12 już wiedziałam, że to był zły pomysł.

Bo o 21:11 praktycznie zasnęłam nad moim modżajto.

I to był właśnie ten weekend i ten moment, kiedy dowiedziałam się o sobie pewnej bardzo ważnej rzeczy – ja mam wytrzymałość energetyczną noworodka.

No okazuje się, że bez kilku drzemek i kroplówki z kawą w ciągu dnia ciężko dotrwać mi nawet do południa, nie mówiąc już o wieczorze.

Sama nie wiem, skąd mi się to wzięło. Może to starość? Bo niby mam ledwo 25 lat, ale z każdym kolejnym miesiącem coraz dobitniej uświadamiam sobie znaczenie słów “kofeina” i “metabolizm”. A mówią, że dwudziestolatkowie mogą imprezować w nieskończoność, co za bzdura! No chyba że przyrodzoną wytrzymałość imprezową zdążyłam stracić, zanim jeszcze wybrałam się na jakąkolwiek imprezę – tak też mogło być. W końcu najbardziej szaloną rzeczą, jaką robię wieczorami, jest żarcie makaronu nad Monopolem w towarzystwie piżamy i kota, a regularnie o 22:00 ktoś niespodziewanie wyciąga mi bateryjki, a ja gdzie siedzę, tam zasypiam.

Więc gdyby kiedykolwiek ktoś zastanawiał się, dlaczego nie pojawiam się na żadnych imprezach to właśnie dlatego, że zapewne od dawna już śpię. Jak na noworodka przystało.


Właśnie po odejściu od bankomatu, próbowałam go zamknąć pilotem od samochodu. Mam dzisiaj dobry dzień.


Od jakiegoś czasu zupełnie nie wychodzi mi nakładanie różu i bronzera na policzki – non-stop robię sobie nimi plamy.

Próbowałam już wszystkiego, żeby na co dzień choć odrobine mniej przypominać początkującą drag queen – używałam różnych pędzli, nakładałam mniej pudru, więcej pudru, próbowałam z różnymi konsystencjami, nakupowałam nowych róży – i nic.

I w końcu stwierdziłam, że chrzanić to – od teraz plamy na policzkach robię sobie celowo. Trudno, może wyglądam lekko dziwnie, ale to jedyny sposób, żebym była przynajmniej usatysfakcjonowana efektem.


Odkryłam dziś Nirwanę.

Na większość weekendów wyjeżdżam poza miasto i w miejscu, gdzie wtedy mieszkam mam sąsiadów, którzy mają gospodarstwo.

I co ciekawe – a co nie zdażyło mi się nigdy, gdy mieszkałam w bloku – choć dzielą nas od siebie jakieś trzy płoty, dwa ogrody i cztery psy zaczepno-obronne, jesteśmy ze sobą w świetnej komitywie, a gadać ze sobą, uwieszeni na tych płotach, możemy godzinami.

I dziś rano, gdy siedziałam na polu (bo ja jestem spod Krakowa i dla mnie to jedyna akceptowalna forma mówienia o tym, że wychodzi się na zewnątrz), moja sąsiadka mnie woła, bo ma mi coś do pokazania.

Więc ja wstaję, przedzieram się przez te trzy płoty, dwa ogrody i cztery psy, przychodzę na jej podwórko i w tym momencie sielską, wiejską ciszę przerywa mój krzyk dzikiej ekscytacji.

Bo tam moim oczom ukazał się taki oto widok: mały szczeniak gonił małe kocięta, a wokół nich biegały jeszcze maleńkie kaczuchy.

Ja oniemiałam z zachwytu, moja wewnętrzna pięciolatka piszczała z radości, a mojemu rozsądkowi tylko cudem udało się mnie powstrzymać przed tarzaniem się po ziemi z tymi wszystkimi puchatymi stworami.

Ale dzięki temu uświadomiłam sobie, jak zapewne wygląda raj ludzi zwierzolubnych: biegają po nim zwierzęta w miniaturze.


Mój kumpel dorwał gdzieś wczoraj ostatnie dwa odcinki GoT, a potem wpadł na pomysł, że koniecznie musi dać mi znać, jak serial się kończy.

I zaprawdę powiadam Wam – w piekle jest specjalne miejsce dla ludzi, którzy wysyłają swoim przyjaciołom spoilery ich ulubionych seriali…


Natknęłam się ostatnio w Internecie na przecudne ogłoszenie matrymonialne.

Brzmiało ono mniej więcej tak: “30-letnia kobieta poszukuje męża. Na 3 lata, najchętniej z wykształceniem budowlanym”.

Przeczytałam to i autentycznie z miejsca się rozczuliłam. Owww, jakie to urocze – myślę sobie – no bo popatrzcie: dziewczyna planuje remont i właśnie wymyśliła, jak sobie zorganizować ekipę budowlaną. Po kosztach! No co za sprytna bestia.

Wzruszyła mnie ta jej zaradność. Naprawdę. Bo to takie proste i genialne zarazem! Mogę się założyć, że w ten sposób dałoby się rozwiązać jeszcze wiele innych problemów.

No na przykład ten mój, z gotowaniem.

Bo ja tak cholernie nie lubię tego robić, a jakby potrzebuję jedzenia, żeby przetrwać. I nie mówię, że miałaby to być od razu oferta matrymonialna (choć jestem otwarta na negocjacje, żeby nie było), ale bardzo chętnie nawiązałabym długoterminową współpracę na lini “ty gotujesz, ja jem” z jakimkolwiek blogerem kulinarnym. Serio.

I jak tak teraz sobie nad tym myślę, to ten pomysł wydaje mi się równie fenomenalnie genialny, co ten z ekipą remontową i poważnie się właśnie zastanawiam, czy nie ruszyć z tą ofertą na podbój lokalnego rynku ogłoszeń drobnych.

Bo ja tak bardzo nienawidzę gotować…


Byłam właśnie w sklepie i kupiłam sobie jesienny pakiet przetrwalnikowy: ciepłe kapcie i film z Goslingiem.

Mam nadzieję, że w ten sposób jakoś dotrwam do wiosny.


Mój kot jest szafiarką.

W moich wyjściowych kieckach śpi częściej, niż ja je noszę. Jest szafiarką.

Ale wczoraj nie dość, że szafiarką, to ona stała się do tego jeszcze #fashionvictim. Ofiarą mody.

Jak w każdy środowy wieczór leżę sobie plackiem i oglądam ‘Azja Express’. I naglę słyszę, że coś (potencjalnie mój kot) zaczyna się niemiłosiernie tłuc, ale brzmi to dość dziwnie. Te odgłosy były przytłumione, jakby Kota była gdzieś za ścianą, a z drugiej strony zbyt głośne na to, żeby była aż tak daleko, w innym pokoju.

Zaczęłam odczuwać pewien niepokój, bo jak się czyta dużo kryminałów, a potem siedzi się samemu w domu, to człowiek zaczyna przejawiać nieznośną tendencję do nadinterpretacji pewnych dźwięków i potem po najmniejszym szeleście spodziewa się, że zaraz wyskoczy na niego agresor z siekierą. Albo ługiem, różnie może być.

Odgłosy ucichły, mnie paranoja ciut przeszła i mogłam znowu w spokoju patrzeć, jak uczestnicy mojego ulubionego programu przerzucają kupy słonia.

Ale zaraz znowu – coś się tłucze. Stwierdziłam, że muszę niezwłocznie zlokalizować kota, bo albo jest źródłem tego zamieszania, albo muszę ją bronić własnym ciałem przed potencjalnym napastnikiem z ługiem w ręku. Więc wołam przez mieszkanie:

– Kizi-mizi, kochanie moje najcudowniejsze!

I kizi-mizi zaraz odpowiada – MIAU! – a to ‘miau’ pochodzi skąd? Z mojej szafy!

Bo futrzak przebrzydły znowu zakłaczał mi kiecki, śpiąc na nich, a ja francy na przestępczym procederze nie przyłapałam, drzwi do szafy zamknęłam, a wraz z nimi kota w środku. A te wcześniejsze niezidentyfikowane odgłosy, to po prostu był kot próbujący wydostać się z potrzasku.

I teraz mam taki dylemat – czy w wyniku zaistniałej sytuacji to jednak ona jest bardziej #fashionvictim i niegrzecznym sierściuchem, czy może jednak ja właśnie awansowałam na najgorszą kocią matką roku? 🤔


A jeśli spodobały Ci się te dzisiejsze SZORTY, to tu masz do poczytania jeszcze poprzednie:

O moim ulubionym sporcie, czyli niebieganiu w poziomie, elokwencji Kamila i randce marzeń.

O tym, jak zostałam żywą sensacją sąsiedztwa, Kota sterroryzowała lokalnych weterynarzy, a Facebook zaczął wypominać mi, że jestem stara.

O tym, że jestem czternastolatkiem uwięzionym w ciele kobiety, a po haśle „spódnice w górę porno”wpadacie na bloga zatrważająco często. 

O potworach i pomidorach, o ekscytacji odkurzaczem i o tym, że moją największą aspiracją życiową jest zostanie starą panną, dziwaczką od kotów. 

I o tym, że faceci wykazują zaskakująco dużo podobieństw do PC-tów, ja zamieniłam się w samobieżny baleron, a Kamilowi odbiło. Tak zupełnie. 

Do napisania!

 

Podziel się:
Facebook
Google+
https://spodnicewgore.pl/wytrzymalosc-energetyczna-noworodka-ogloszenia-matrymonialne-kocie-szafiarki-szorty-7/
Twitter
SPÓDNICOWY NEWSLETTER

Zapisz się, żeby nie przegapić niczego, co pojawia się na Spódnicach!

     
Loading...