Spódnice w górę!

Synapsy mi się przegrzały, czyli BFG 2017

Zdaję sobie sprawę, że tekst o tym, co działo się na konferencji dla blogerów zainteresuje jedynie nikły odsetek ludzi czytających tego bloga, ale w żadnym wypadku ta świadomość nie powstrzyma mnie przed napisaniem go. Głównie dlatego, że miniony weekend w Gdańsku – ujmując to zwięźle i dobitnie – był po prostu zajebisty (mamo, wybacz to ordynarne stwierdzenie).

W tym momencie muszę popełnić pewną sentymentalną dygresję.

Kilka lat temu, jeszcze zanim Spódnice zaistniały na łamach sieci, byłam fanatycznym konsumentem blogosfery. Zaczynałam studia, dopiero co odkryłam, że istnieje coś tak fajnego jak blogi, a niektóre z nich są pisane przez równie fajnych ludzi i się zachwycałam. Zachwycałam, czytałam, a w trakcie tego czytania trafiłam na wzmiankę o tym, że istnieje coś takiego, jak Blog Forum – konferencja, wydarzenie, które na jeden weekend gromadzi w Gdańsku większość tych, których tekstami tak się codziennie zaczytywałam. I jeszcze zanim w głowie pojawił mi się pomysł na to, żeby zacząć w Internecie uprawiać mentalny ekshibicjonizm pod szyldem własnej domeny, zachciało mi się tam być. Napisałam “zachciało”? Nie, wróć. Nie tylko “zachciało” – BFG stało się dla mnie nadrzędnym celem, blogowym marzeniem. Nic się tak nie liczyło.

Do Blog Forum podejść miałam trzy.

Najlepiej pamiętam pierwsze z nich. Był dwudziesty-któryś lipca, wokół mazurska plucha, a ja od rana nerwowo sprawdzałam skrzynkę mailową. I w końcu przyszła – wiadomość, która za pośrednictwem planszy Tetrisa poinformowała mnie, że sorry-amory, w tym roku z Gdańska nici. Poryczałam się.

Do dzisiaj nie lubię Tetrisa.

Drugiego podejścia właściwie nie było. Kopnął mnie zaszczyt bycia świadkiem na ślubie mojego własnego ojca, który na datę swojego ponownego ożenku wybrał akurat ten wrześniowy weekend, kiedy miałam być na Blog Forum. Tym razem moje plany rozjechały się za pośrednictwem nie skaczących po ekranie komputera prostokątów, a weselnego zaproszenia.

Trudno, zagryzłam zęby.

Mając nadal w pamięci jak żywe te dwa poprzednie falstarty, w tym roku do dostania się na BFG byłam wybitnie zdeterminowana. Postanowiłam, że – tu rzucę cytatem z mojej mamy – choćby skały srały do Gdańska tej jesieni pojadę. Że nic nie stanie pomiędzy mną, a tą konferencją, nawet lenistwo własne i prokrastynacja. Mobilizowałam się do systematycznego karmienia bloga kolejnymi publikacjami, chciałam na udział w tej konferencji sobie zapracować.

O tym, że się dostałam dowiedziałam się na kilka dni przed swoimi dwudziestymi piątymi urodzinami. I byłam cholernie szczęśliwa.

Tyle z sentymentalnych dygresji, teraz wróćmy do tego, dlaczego było tak zajebiście (znowu – sorry, mamo).

Lubię jeździć na konferencje dla blogerów. Zaliczyłam w tym roku już kilka z nich, jednak muszę powiedzieć, że żadna nie jest taka, jak Blog Forum Gdańsk. Reszta była praktyczno-pragmatyczna. Ta – prowokująca. I to intelektualnie prowokująca.

Jeśli chcielibyście posłuchać o SEO, współpracach, newsletterach, zarządzaniu sobą jako blogerem w czasie i o tym, że better done than perfect, to nie w Gdańsku. Bo w Gdańsku, zgodnie z założeniem, mieliśmy przekraczać granice.

Tegoroczne prelekcje mnie zaintrygowały. Wzbudziły ciekawość, nie tyle nawet taką zwykłą, ludzką, co też naukową, psychologiczną. Po wystąpieniu Michała Kosińskiego o profilowaniu osobowości na podstawie zostawianych w sieci śladów cyfrowych wyszłam z sali tak nabuzowana, że aż zaświtała mi w głowie koncepcja doktoratu.

Czy wy wiecie, że Facebookowi wystarczy 250 lajków, żeby znał was lepiej niż własna matka, czy długoletni partner?!

A pomyślcie sobie, ile danych zostawiamy po sobie codziennie w Internecie i ile dzięki temu wiedzą o nas przeglądarki. Szacuje się, że w 2025 roku każde z nas produkować będzie dziennie aż 62GB danych! Co więcej – algorytmy na podstawie aktywności w sieci są w stanie dość trafnie wnioskować o naszych cechach intymnych, czy przyszłych zachowaniach. Nawet Instagramowe selfie dużo mówi o naszej osobowości – dzięki niemu program może stwierdzić na przykład, czy zdjęcie przedstawia ekstrawertyka, czy introwertyka. No przecież to jest niesamowite!

A gdyby to nadal nie wydało się wam wystarczająco ciekawe, to dorzućcie sobie jeszcze do tego wystąpienia o cyborgach, transhumanistach i biohakerach w wykonaniu wykładowców uniwersytetu Stanford. No sztos, to był sztos po prostu. Zresztą o pierwszym uznanym prawnie cyborgu – Neilu Harbissonie – już kiedyś na blogu pisałam. Tu możecie posłuchać sobie o tym, jak to jest być w części maszyną i jaki kolor ma przemówienie Hitlera.

Bardzo podobała mi się też rozmowa Arleny Witt z Wojtkiem Jagielskim. Fajnie było posłuchać o kulisach powstawania jego najciekawszych wywiadów.

No i ogromnie się cieszę, że trafiłam na warsztaty z twórczego pisania, gdzie Konrad Kruczkowski i Ania Śmigulec (dziennikarka Dużego Formatu, zeszłoroczna laureatka Grand Press za najlepszy reportaż) uczyli nas, jak pisać. Owszem, samokrytycyzm po nich wskoczył mi na level master i nie jestem w stanie przychylnym okiem spojrzeć na nic, co do tej pory napisałam, ale nie zmienia to faktu, że te warsztaty były diabelnie merytoryczne. Czuję się po nich sprowokowana do tego, żeby zacząć pisać w zupełnie inny sposób.

Wiecie co jeszcze było fajne w Blog Forum Gdańsk?

To, że ta konferencja w gruncie rzeczy jest dość kameralna. W tym roku uczestniczyło w niej nieco ponad 200 osób, co w porównaniu do innych konferencji – gdzie w jednej sali gromadzi się nawet 1500 blogerów – przekłada się na niezwykle spokojną i bardziej intymną atmosferę. Taka ilość uczestników nie paraliżuje, sprzyja integracji, bo ludzie nie zbijają się w hermetyczne grupki, łatwiej podejść i porozmawiać z ludźmi, których kojarzy się z sieci i ceni za to, co robią.

W tym miejscu chciałabym kilku osobom podziękować. Przede wszystkim moim dziewczynom, dzięki którym tak świetnie się przez te kilka dni w Gdańsku bawiłam: Natalii Myśliwy, kobiecie-petardzie, która aż zaraża energią i która jak nikt inny mobilizuje mnie do roboty i wyciąga z wszelkich blogerskich dołków, oraz Karolinie Urbaniak, która jest tak cudownie pozytywną, ciepłą i uroczą dziewczyną, że działa na mnie jak najlepszy antydepresant. Dziękuję też Miss Ferreirze za to, że skutecznie oszołomiła mnie tymi wszystkimi miłymi słowami, które od niej usłyszałam – tą krótką rozmową “zrobiłaś mi” konferencję ❤️

No świetnie było na tym Blog Forum po prostu.

Tak świetnie, że od tygodnia chodzę z bardzo zaawansowaną deprechą pokonferencyjną.

Więc jeśli ktoś z was przebrnął przez te prawie 1000 słów i zna skuteczne sposoby na poradzenie sobie z nią, to czekam na cynk.

 

Do napisania!

 

Podziel się:
Facebook
Google+
https://spodnicewgore.pl/synapsy-mi-sie-przegrzaly-czyli-bfg-2017/
Twitter
SPÓDNICOWY NEWSLETTER

Zapisz się, żeby nie przegapić niczego, co pojawia się na Spódnicach!

     
Loading...