Spódnice w górę!

Ulubieńcy kosmetyczni #luty – mój codzienny makijaż

Luty dobiegł końca, tak też na Spódnicach przyszedł czas na kosmetycznych ulubieńców minionego miesiąca.

W styczniu podobny wpis się nie pojawił, a to dlatego, że uznałam, że dla raptem dwóch produktów nie ma się co szczypać i wysilać – to tak w kwestii wyjaśnienia. Dzisiaj natomiast mam dla was kilka perełek i – a co dość dziwne – jest to przede wszystkim kolorówka. Dziwne jest to o tyle, że od jakiegoś czasu do kolorowych paciajek mam raczej stosunek beznamiętny, bo bardziej zaczęłam się skupiać na pielęgnacji. Skupiłam się na niej nawet tak bardzo, że teraz nie mam wam niczego konkretnego do pokazania, a to z tego względu, że zmieniłam swoją codzienną pielęgnacje dokumentnie i większości tych kosmetyków używam jeszcze zbyt krótko, żeby móc się o nich sensownie wypowiedzieć. Dlatego też wpadłam na pomysł, że w ramach dzisiejszych ulubieńców pokaże wam po prostu, czego zwykle używam do makijażu. Enjoy!

SONY DSC

Zacznę od podkładu, do którego długo nie mogłam się przekonać. Zdecydowałam się na Double Wear Light od Estee Lauder, bo udzieliła mi się fascynacja Rodzicielki kosmetykami tej marki, ale już od pierwszego maźnięcia nim po twarzy byłam rozczarowana – Double Wear ma to do siebie, że jest podkładem cholernie trwałym, przez co dość szybko na facjacie zastyga, więc bardzo łatwo można nim sobie narobić plam – to raz. Po drugie miałam wrażenie, że praktycznie wcale nie kryje. Szczerze go nie znosiłam. Aż tu nagle, nie wiedzieć kiedy, zupełnie przestało mi to przeszkadzać. Konsystencja – gęsta, nieco toporna – super! Krycie – no przyzwoite przecież! I do tego trzyma się na twarzy cały dzień (ba! czasem nawet i po całym dniu ciężko go zmyć). Ma tylko dwa minusy: po pierwsze kategorycznie nie nadaje się do robienia zdjęć – przez SPF twarz wygląda na kompletnie białą; po drugie – ma raptem 6 odcieni (mój jest w kolorze 0,5 – najjaśniejszym i niestety różowym, co muszę jakoś ścierpieć, ponieważ nieco bardziej wpadający w żółte tony następny z kolei odcień jest dla mnie zimą o wiele za ciemny).

SONY DSC

Co zaś tyczy się maskary, to po kilku dość nieudanych przygodach z maskarami od Clinique i Lancôme postanowiłam wrócić do jednego z moich ulubionych tuszy, na którym zawsze mogę polegać – Twist up the Volume od Bourjois. Wydłuża, pogrubia, ładnie rozczesuje, rozdziela i wydłuża moje rzęsy, które po odstawieniu wszelkich odżywek wyglądają raczej marnie. Nagle się okazało, że mogą nawet całkiem dobrze się prezentować. A już straciłam nadzieje…

Kolejny kosmetyk to perełka – kiedy mi się skończył dostałam spazmów histerii, bo nie wyobrażam sobie bez niego mojego codziennego makijażu. Mowa tu o błyszczyku Shine Caresse od L’Oreal w kolorze 101 Lolita. Rozpływać się tu nad nim nie będę, ponieważ jakiś czas temu machnęłam mu na Spódnicach recenzję, porównując go kultowego lakieru do ust od YSL, zapraszam:

L’Oreal Shine Caresse vs YSL Vernis á Levres

SONY DSC

W lutym wróciłam również do używania różu Well Dressed z MAC Cosmetics – mam do niego sentyment, bo to jeden z pierwszych kosmetyków MAC, które sobie sprawiłam. Lubię go za delikatny, subtelny kolor, którym trudno narobić sobie na twarzy plam, a który ładnie cerę ożywia i sprawia, że nosząc go wygląda się na wyspaną i wypoczętą – czegóż więcej można od różu oczekiwać. Polecam, bo pasuje zarówno do wielu karnacji, jak i makijaży. Warto taki kosmetyk mieć, zwłaszcza że odcień jest naprawdę delikatny i wygląda bardzo naturalnie – myślę że Well Dressed będzie idealnym pierwszym różem dla osób, które dopiero zaczynają swoją zabawę z makijażem.

SONY DSC

Kolejnym kosmetycznym ulubieńcem w tym miesiącu był mineralny cień z Lily Lolo w odcieniu Vanilla Shimmer. Cień, który doskonale wpisuje się w kanon moich ulubionych odcieni do makijażu oczu – jasny, beżowo – brzoskwiniowo – różowy, z lekkim połyskiem – uwielbiam takie cienie (lubię wszystko, co kolorystycznie oscyluje w okolicach Naked Lunch i All That Glitters z MAC). Jego minusem jest koszmarna trwałość, a właściwie jej zupełny brak. Nawet z bazą ten cień zbyt długo na powiekach się nie utrzyma – ale akurat mnie to zupełnie nie przeszkadza, bo lubię go za kolor i to, że na powiekach wygląda bardzo naturalnie i subtelnie – a na tym mi w przypadku makijażu dziennego zależy najbardziej. Na skórze prezentuje się tak:

SONY DSC


Na dziś to już wszystko, natomiast ja bardzo chętnie poczytam o tym, czego wy z kolorówki najbardziej lubicie na co dzień używać. Dajcie też znać, czy któryś z kosmetyków, które dzisiaj wam pokazałam jest wam znany i co o nim sądzicie. Kolejnych mazidłowych ulubieńców poświęcę w całości na pielęgnację, bo jak wam wspominałam wcześniej, dużo się w tej materii u mnie ostatnimi czasy i coś mi się wydaję, że będę mieć dla was do pokazania kilka naprawdę wartych uwagi mazideł.

Do napisania!

podpis 2

Jeśli lubicie czytać Spódnice, to możecie dać temu wyraz klikając „Lubię to!” na Spódnicowej twarzoksiążce ;)

Ach, nie zapomnijcie jeszcze zaglądać do Spódnicowego Insta Raju

cropped-Sg.jpg

  • http://www.mobiserwis.com.pl/ Orzechowski Skwierzyna

    Wlasnie dodalem ten blog do mojego czytnika google, doskonale rzeczy. Nie mam dosc!