Spódnice w górę!

Im jestem starsza, tym bardziej siebie lubię.

Niedawno miałam urodziny.

Wicie, należę do tych osób, które mają ze swoim wiekiem problem. Uwiera mnie ta drobna zmiana kodu i nadal nie mam moralnej odwagi, żeby przyznać się ile mam lat, nawet przed sobą. Bo ten czas tak cholernie szybko leci, a ja w głowie nadal czuję się nastoletnią siksą, której na myśl o dorosłości panika zaczyna boleśnie pulsować pod żołądkiem.

Jednak choć każde kolejne urodziny obowiązkowo świętuję w atmosferze drobnej histerii, to z roku na rok zauważyłam, że zmienia się coś jeszcze. Coś bardziej pozytywnego.

Zauważyłam, że im robię się starsza, tym bardziej siebie lubię.

Kiedy myślę o sobie młodszej, nastoletniej, to pamiętam, że byłam po prostu workiem kompleksów. Nic mi we mnie nie pasowało. Odstające uszy, za duży i za krzywy nos, włosy przypominające rasowe pudle na wystawie. Ciągle tylko porównywałam się z innymi i byłam dla siebie najgokrutniejszym z krytyków. A gdyby tego było mało, w głowie też miałam spory bałagan – byłam zagubiona, niepewna, nieśmiała.

I generalnie za sobą nie przepadałam.

Musiałam dorosnąć, żeby zacząć się akceptować. Dorosnąć i zrozumieć, że w wielu przypadkach jedyną rzeczą, która stoi mi na drodze do osiągnięcia względnego poziomu zadowolenia, jestem ja sama. Że bywam swoim największym wrogiem.

Jest przecież wiele rzeczy, których w sobie nie lubię, ale które mogę zmienić, jeśli tylko wezmę się w garść i nie zabraknie mi cierpliwości.

Bo jeżeli tak bardzo kocham czipsy, ale przeszkadzają mi fizyczne oznaki tej miłości, pojawiające się na moim ciele w postaci oponek tłuszczu nad kolanami i pod pośladkami, to czas pomyśleć o pilatesie i zaprzyjaźnić się z matą do ćwiczeń.

Skoro tak bardzo przeszkadza mi, że nie potrafię wcześnie wstawać, przez co mam do siebie pretensje, że znowu zmarnowałam sobie dzień, czas nad tym popracować.

Jeśli zawsze chciałam podciągnąć się w fotografii i zacząć prowadzić taki Instagram, do jakich od lat tylko wzdycham, to czas wziąć do ręki aparat i po prostu zacząć robić zdjęcia.

Po prostu – ZACZĄĆ.

Miałam w swoim życiu sporo takich bzdur, które mnie uwierały. Hodowałam sobie w głowie obraz lepszej wersji siebie, równocześnie stale dokarmiając pretensje i wyrzuty, że nią nie jestem. Długo chodziłam wściekła i struta zanim zrozumiałam, że wystarczy trochę pracy i wysiłku, żeby wreszcie osiągnąć względny poziom zadowolenia z mojej doczesnej egzystencji.

I nawet nie chodzi o to, że oczekuję od siebie w tej kwestii niewiadomo jakich rezultatów. Nie. Ważne, że ro zrozumiałam, że zaczęłam. Ważne, że mi się chcę. Już samo to dało mi satysfakcję i sprawiło, że zaczęłam się bardziej lubić, nabrałam do siebie szacunku.

Jest też wiele rzeczy, których zmienić nie mogę.

Dlatego muszę je zaakceptować. Poza tym – powiedzmy sobie to szczerze – jak krzywy mam nos i jak odstające uszy nie ma absolutnie żadnego znaczenia. W życiu, na co dzień – kto by się tym przejmował? Po co? Im jestem starsza, tym mniej mam ochotę marnować energię na wszystko to, na co nie mam wpływu. Nie ważne, czy będą nazywać mnie „ładną”. Ważne, żeby nazywali mnie „mądrą”. I ważne, żeby został po mnie na tym padole jakiś pożyteczny ślad.

To nawet całkiem zabawne – gdy zbliżają się moje urodziny panikuję, lamentuje. Do dnia zero skupiam się tylko na tym, ile czasu mam już za sobą. A potem nagle, ot tak sobie, całe to ciśnienie mi puszcza i zaczynam myśleć, że przecież jeszcze więcej tego czasu mam przed sobą. Tyle jeszcze zdążę zrobić – dla siebie, dla innych – tyle zdążę zobaczyć, tyle się nauczyć.

Bo przecież dalej będzie tylko lepiej.

I z okazji tych moich urodzin chciałabym Wam życzyć, żebyście w pewnym momencie też mogli przyznać, że się lubicie. Tak po prostu.

Do napisania!

PS. Po więcej takich cudnych zdjęć zapraszam Was na mój Instagram.

 

 

Podziel się:
Facebook
Google+
https://spodnicewgore.pl/im-jestem-starsza-tym-bardziej-siebie-lubie/
Twitter
SPÓDNICOWY NEWSLETTER

Zapisz się, żeby nie przegapić niczego, co pojawia się na Spódnicach!

     
Loading...